wtorek, 14 maja 2013

Na przód ku spełnieniu marzeń!

Matury w koło, a ja z tą przerażającą wizją, że to już za rok. Boję się. Nie jest źle. Uczę się bardzo dobrze, ale mimo wszystko boję się, że to za mało. Boję się, że ogrom nauki mnie przerośnie, że lenistwo weźmie górę. Boję się, że nie zdążę przygotować się tak świetnie, jak bym tego chciała. Moje marzenia leżą w moich rękach. Teraz tylko ode mnie zależy jak nimi pokieruję i czy znajdę w życiu szczęście. 


Po maturze z chemii spotkałam się z wieloma komentarzami. Jedni twierdzili, że była okropnie trudna, drudzy, że było całkiem ok. Było też coś, co stało się moją inspiracją. Kingę nie zagięło nic. Z uśmiechem na ustach opuściła salę. Tak, ciężko na to pracowała, jednak opłaciło się. Ja również chcę za rok wyjść roześmiana i we wspaniałym nastroju. Chcę móc powiedzieć, że poszło mi znakomicie i jestem z siebie dumna. Chcę napisać wszystko, być na to przygotowana choćby nie wiem co. Zrobię co tylko w mojej mocy, choćbym miała siedzieć i płakać po nocach. Cel jest warty poświęceń. Spełnię marzenia, udowodnię sobie, że nie jest ze mną tak źle i stać mnie na wiele, udowodnię rodzicom, że było warto.

Dzień dobry, mam okulary!

wtorek, 7 maja 2013

Mój pokój cząstką mnie

Do szkoły wracam dopiero w poniedziałek. Maturzyści właśnie dzisiaj rozpoczęli swój maraton. Jak to szybko zleciało... Ludzie, z którymi bawiłam się jeszcze na placu zabaw dniami i nocami piszą właśnie najważniejszy w ich życiu egzamin, który za rok rozstrzygnie i moją przyszłość. Nie pozostało mi nic, jak tylko życzyć Wam Maturzyści jak najlepszych wyników, jak najprzyjemniejszych arkuszy i tego, żebyście za nic w świecie się nie stresowali. Pamiętajcie, że wszystko będzie dobrze i nie dajcie się ponieść nerwom :)

Już niedługo (no dobra, za jakiś rok...) będę meblowała swój własny nowy pokój. Ekscytacja chodzi za mną od czasu, kiedy rodzice wreszcie zdecydowali się na zakup działki i rośnie wraz z postępem w budowaniu. Jest tak wiele aranżacji, które widziałabym u siebie, jednak wciąż nie mogę się ostatecznie zdecydować. Chciałabym, żeby pokój przede wszystkim nie był aż tak bardzo nowoczesny, a ciepły i przytulny. Chciałabym, żeby odzwierciedlał nieco moje spojrzenie na świat, cząstkę mnie. Na pewno nie zdecyduję się na ciemne barwy. Jakiś czas temu byłam absolutnie zakochana w białych meblach. Pokażę Wam co przypadło mi do gustu:

Jeszcze nie tak dawno skłaniałam się również ku fioletowi bądź jakimiś cieplejszymi barwami (słoneczny żółty, ciepła pomarańcz), ale myślę, że postawię jednak na klasyczną elegancję. Kiedy wprowadzę się do nowego domu będę świeżo upieczoną studentką, która chce jednak zerwać z tym dziecięcym wizerunkiem, a pokazać swoją kobiecość. Zastanawia mnie, czy biel nie będzie działała przytłaczająco. Jest zimnym kolorem, który pięknie prezentuje się w pomieszczeniach wiosną, czy latem. W naszym kraju słońce jednak nie pojawia się tak często, jakbyśmy czasami tego chcieli, a zdarza się, że i zima trwa dwa razy dłużej niż powinna (patrz: rok obecny).

Absolutny must have. W moim domu zawsze było wiele kwiatów, gdyż mama jest ich ogromną zwolenniczką. Zaskakujące, jak moje podejście do nich uległo ogromnej zmianie w tak krótkim czasie. Bywało, że nie mogłam ich znieść. Nie, nie ze względu na ich wygląd. Zawsze kochałam kwiaty. Moja cierpliwość sięgała tylko zenitu, kiedy mama przynosiła "od wdzięcznego pacjenta" n-ty bukiet/kwiat doniczkowy, którymi musiałam się zajmować. Gdyby nie to, że storczyki wymagają odmiennej pielęgnacji niż reszta kwiatów, przypuszczam, że nie zniechęciłabym się tak do nich. Całe szczęście teraz zajmowanie się kwiatami sprawia mi ogromną przyjemność. Sama chętnie zajęłabym się ogrodem, kiedy tylko wreszcie przeprowadzimy się z bloku i będziemy ów mieć.

Wiadomo, że wszystko zależy od klimatu wnętrz, ale te dodatki jak najbardziej. Są uniwersalne i pasują wszędzie. Uwielbiam wszelkie poduszki, poduszeczki dekoracyjne, więc w moim pokoju na pewno ich nie zabraknie. Trudno, mam do nich słabość i dobrze o tym wiem. Nie powiem, żeby bardzo mi to przeszkadzało.
Biblioteczka - tego nie mogłoby zabraknąć u żadnego mola książkowego. Otwierasz książkę, przerzucasz strony i nagle znajdujesz się w innym świecie. Wszystkie dotychczasowe troski i zmartwienia nie są już ważne. Teraz liczy się tylko czas literacki, bohater i jego życie, z którym zaczynasz się identyfikować. Niesamowite uczucie. Do tego niezbędny jest widok na ogród, kwiaty, wysokie, rozłożyste drzewa. Cóż, tego jednak niestety nie będę w stanie przez okna zobaczyć. Myślę, że w niczym mi to nie przeszkodzi. Z pewnością znajdę jakieś wspaniałe zaciszne miejsce, do którego będę się wybierać z książką, by uciec na trochę od rzeczywistości.


Jest jeszcze coś, o czym nie sposób zapomnieć. Słońce. Kojące promyki działają na mnie jak wiosna na przyrodę. Bez słońca nie potrafię funkcjonować, więc duże okna i pokój usytuowany od nasłonecznionej strony da mi ten komfort życia. W słońcu wszystko wygląda piękniej, radośniej, spokojniej. Aż chce się uśmiechać i zarażać tym uśmiechem wszystkich napotkanych na drodze przechodniów. Mimo tego, że jak już wspominałam, słońce nie świeci u nas tak znowu najczęściej, należy umieć z niego korzystać.



A Wy? Czego nie może zabraknąć w Waszych pokojach i jaki styl preferujecie? 

  • Nowoczesne wnętrza, czy może jednak manifestacja kobiecości i odrobina romantyzmu? 
  • Jak wyglądają Wasze pokoje? 
  • Jakie dominują w nich barwy? 
  • Macie swoje ulubione dodatki?

niedziela, 5 maja 2013

Maj? Czas na zmiany!

Maj - miesiąc, który opisują w wierszach. Maj - miesiąc, o którym śpiewają. Maj - miesiąc, który nazywamy potocznie "miesiącem zakochanych". Właśnie, maj... Jeszcze nie tak dawno stawaliśmy przed wyborem lokalu, w którym spędzimy sylwestra, stukaliśmy się ze znajomymi kieliszkami i życzyliśmy sobie tak bardzo już oklepanego "szczęśliwego nowego roku". A teraz...? Spoglądamy w kalendarz. Widzimy, że od tamtego czasu minęło już prawie pół roku i nie możemy otrząsnąć się ze zdumienia. "Kiedy? Kiedy to wszystko zleciało? Przecież..."

Nie. Czasu nie zdołamy już cofnąć. Idziemy natomiast pewnym krokiem na przód, dalej w życie. Czas przelatuje nam między palcami, ale możemy przecież planować. Powiecie teraz, że planujemy przecież na okrągło. Wraz z nowym rokiem, świętami, pierwszym dniem nowego miesiąca... Wielu z nas nigdy nie dotrzymuje postawionych sobie obietnic. Ja przynajmniej zawsze miałam swoje wymówki. Zawsze odkładałam wszystko na jutro. Tyle tylko, że owe "jutro" nigdy nie nadchodziło. Jestem prokrastynatorką, wiem. Modne pojęcie określające ludzi XXI wieku, którzy wiecznie gdzieś się spieszą, biegną, uciekają do miejsca, do którego nigdy nie mogą dotrzeć, odkładają. Odkładają realizacje planów, marzeń. Odkładają spotkania, obowiązki, naukę, pracę, miłość, życie.

Razem z nowym miesiącem postanowiłam coś zmienić. Ostatnimi czasy budzą się we mnie jakieś nieodparte chęci zmian, modyfikacji, nowego życia. Takiego, które będę potrafiła w pełni wykorzystać. Iść z uśmiechem na ustach, nie narzekając dłużej na całe zło tego świata, które mnie otacza. Planuję. Planuję nowe życie, nową siebie.

Maj będzie dla mnie czasem, w którym zmienię kilka spraw.
  • Chcę uporządkować życie towarzyskie, uczuciowe. 
  • Chcę przyłożyć się solidniej do nauki (tak, to znaczy najlepiej jak tylko Kasia potrafi, a potrafi wiele, ale po prostu jej się... nie chce). 
  • Maj będzie również czasem, kiedy rozstanę się na poważnie ze słodyczami.
  • Na pewno tym razem będę przestrzegać harmonogramu ćwiczeń, jakie sobie wyznaczyłam. 
  • Zamierzam kupić upragnioną, wymarzoną lustrzankę. 
  • Utrzymam wreszcie porządek w pokoju, bo... jak to mówią "stan Twojego pokoju odzwierciedla porządek, jaki utrzymujesz w życiu".
  • Mniej czasu poświęcę na przesiadywanie przed laptopem, a więcej na świeżym powietrzu. 
  • Nadrobię zaległości książkowe. Na półkach od świąt Bożego Narodzenia zalegają już książki, których nie zdążyłam jeszcze przeczytać. 
  • Dużo, dużo czasu poświęcę biologii i chemii. Muszę! Za rok matura.
  • Zmienię swój wygląd. Tak, obetnę wreszcie swoje piękne, długie włosy. Chcę, aby zmiany nie były jedynie zmianami wewnętrznymi, ale i zewnętrznymi, łatwymi do zaobserwowania. 
  • Rower? Tak! Wyciągnę wreszcie zakurzony przez zimę rower i wybiorę się od czasu do czasu na przejażdżkę ze znajomymi. Powstała ostatnio u nas grupa lokalnych "rowerzystów", do której dołączyłam i naprawdę mam zamiar poćwiczyć swoją kondycję. 
  • Przestanę narzekać i użalać się nad sobą, życiem i wszystkim, co sprawia, że z mojej twarzy zniknie uśmiech.
 Mam nadzieję, że za miesiąc będę mogła pozytywnie podsumować swoje postanowienia. A Wy? Obiecywaliście sobie coś?

piątek, 3 maja 2013

Bloglovin! (no cóż, trzeba się ubezpieczyć)


Bloglovin pcha się do nas drzwiami i oknami, a nam nie sposób odmówić. Kiedy wśród bloggerów rozeszły się wieści o rychłym usunięciu dobrodziejstwa, jakim stał się google reader i obserwatorzy, powstała ogólna panika."Jak to? To niemożliwe!" - na pewno nie jedna osoba stawiała sobie te pytania. Jak to przysłowie głosi: "Przezorny zawsze ubezpieczony". Tym razem i ja dałam się nakłonić do bloglovina. Mimo tego, że moja przygoda z blogiem dopiero się zaczyna, ja już nie wyobrażam sobie dnia, w którym znikną obserwatorzy. W związku z tym dałam się ponieść komercji i tak, jak wielu z Was, założyłam konto. Od teraz możecie mnie dodawać poprzez niebieski guziczek znajdujący się po prawej stronie bloga.


Póki co, nie wyobrażam sobie, by kolejna witryna stała się moją codziennością. Nie wiem, czy będę w stanie odwiedzać codziennie bloglovin' tak samo, jak pocztę, czy facebooka. Pewnie wielu z Was ma podobne wątpliwości. Mam jednak nadzieję, że wszystko się jakoś z czasem wyklaruje.


Jak już mówiłam, szykuje mi się dzisiaj osiemnastka Kasi. Za chwilę pójdę myć włosy, malować paznokcie i pisać życzenia. Uwielbiam takie imprezy, a ostatnio bardzo się ich namnożyło. Miejmy nadzieję, że będzie niesamowicie.
 
Na pewno zrobię jeszcze mały edit i pokażę Wam sukienkę, w której się wybieram. 

czwartek, 2 maja 2013

Majówka z książkami i ćwiczeniami

Tęsknię niesamowicie za swoją poczciwą cyfrówką. Gdyby nie nadmierne zaangażowanie w akcje charytatywne, adapter byłby teraz pewnie na swoim miejscu. No cóż, nie ma za co winić akcji, a jedynie moją gapowatość. W końcu... jak można zostawić adapter. W dodatku... z pełną kartą zdjęć w środku. 

Nie będę się tutaj dłużej rozwodziła nad zaginionym adapterem, kiedy obowiązki wzywają. Poradziłam sobie innym aparatem. 

Po pierwsze chciałam się pochwalić. Dzisiejszy przydział 6 Weidera już za mną. Cieszę się niesamowicie,   że wreszcie ruszyłam z robotą. Złota zasada: mniej mówić, więcej robić :)

Żeby moja motywacja rosła, a zapał nie malał sporządziłam tabelkę, którą będę systematycznie,                  dzień w dzień, uzupełniać. Tym razem już muszę zrzucić te kilka kilogramów i nie dać się ponieść lenistwu. 

* -  Merci zjadłam rano, zanim postanowiłam wcielić w życie pomysł ze zdrowym żywieniem :)
** - podobnie; niestety  nie jestem dziś w stanie policzyć kalorii, nad czym bardzo ubolewam
      


Tak właśnie, to z tą kupeczką przyjdzie mi się zmierzyć przez długi weekend. Miejmy nadzieję, że wszystkiemu podołam. Jako, że przyszłoroczna matura zaczęła mnie powoli przerażać, powtarzam już materiał z biologii z pierwszej klasy. Za sobą mam już bakterie i wirusy. Teraz czas na grzyby. Wyciągnęłam notatki, które pozwoliły mi dostać upragnioną piąteczkę na sprawdzianie z grzybów i lecę po kolei.


Jutro wybieram się na imprezę osiemnastkową koleżanki z klasy. Pokażę Wam prezent, który dla niej wybrałam. Cieszę się na te urodziny jak głupia. Wiem, że będzie fantastycznie. Z nią zawsze jest. 


Srebrny komplecik od jubilera + srebrny łańcuszek. Jak myślicie, spodoba jej się?
A Wy? Jak tam Wasza majówka?

Edit. 22:57
Jestem właśnie w trakcie rozwiązywania próbnego arkusza z matmy. Zamknięte poszły o dziwo w miarę szybko mimo tego, że jestem w 2 klasie. Otwarte... i właśnie, tu pojawia się pewien problem. Matura z matmy trwa prawie 3h?! Nie zdzierżę... moja koncentracja sięga dziś dna. Czekam na odpowiedzi do zamkniętych, które powinny być już lada moment.

Schudnę? Schudnę!

Ja naprawdę nie rozumiem co tu się dzieje. Już 2 raz z kolei zniknęły z bloga wszystkie posty. Żałuję, że nie zdołałam ich w jakiś sposób zabezpieczyć i uratować. Trudno. Miejmy nadzieję, że tym razem już nic nie przeszkodzi mi w blogowaniu.


To, że zaczynam po raz kolejny od zera może być znakomitą motywacją do pewnego rodzaju zmian. Tak, chcę wreszcie coś zrobić ze swoim życiem, sprawić, że będzie bardziej ekscytujące i zyskam więcej wspaniałych wspomnień. Jako, że wielkimi krokami zbliżają się tak upragnione przeze mnie wakacje, największym priorytetem będzie teraz utrata kilku zbędnych kilogramów. Wiem, że moje nawyki żywieniowe nie są godne polecenia i wymagają wielu poprawek. Od jutra spróbuję odżywiać się bardziej racjonalnie, natomiast już dziś wprowadzę do swojego życia ćwiczenia na ładną sylwetkę. Na pewno będzie to A6W, którą bardzo sobie cenię. 


 Jakie są więc moje motywacje? 
  • zbliżające się wakacje, chęć pokazania w bikini ładnej, zgrabnej i szczupłej sylwetki
  • oczywiście chłopak, któremu chcę podobać się jeszcze bardziej niż do tej pory
  • moje własne ambicje i chęć podobania się samej sobie
  • chęć wyglądania dobrze w nowych letnich sukienkach
  • zmiany, zmiany, zmiany!
  • przejście na bardziej aktywny tryb życia (dość siedzenia w domu!)
  • czuć się dobrze w swojej skórze, to jest to

  •  Przede wszystkim będę musiała skończyć ze słodyczami. Od dziś zero słodyczy.



  • Codzienne ćwiczenia, bieganie i brzuszki pewnie też dadzą mi nieźle w kość. Na pewno będę musiała być na to przygotowana.
  • Picie wody niegazowanej w ilości 2l dziennie. Koniec ze słodzonymi gazowanymi napojami. 
  • Żadne diety, jedynie zdrowe żywienie i aktywny tryb życia. 

Moje dzisiejsze mobilizatory: 


A Wy? Też myślicie już o zbliżających się wakacjach? Macie jakieś szczególne sposoby na zgrabną sylwetkę i szybką utratę wagi?

Pozdrawiam cieplutko w ten pochmurny majowy weekend.